MAIL BOX

 

 


 

O Klubie EKOS

Klub Publicystów Ochrony Środowiska został utworzony 21 marca 1983 roku jako nieformalna i niezależna organizacja skupiająca dziennikarzy zainteresowanych tematyką ochrony środowiska. Była to inicjatywa samych dziennikarzy z nieżyjącym już red. Juliuszem Zagórskim na czele, którzy chcieli odtworzyć dawny Klub Ochrony Środowiska działający w ramach SDP

 czytaj więcej...

NASZE PATRONATY

 

Logo Unmask Polish 01 FullColor

 

BANER CIS

 

POMOC DLA ALICJI TYSIĄC

 

ALICJA TYSIAC 250px

Zdjęcia z galerii

Kontakt


Klub Publicystów

Ochrony Środowiska

EKOS

ul. Przemysława 34

02-496 Warszawa

 

e-mail: zarzad@ekos.org.pl

Odszedł Mistrz polskiej ekologii

 

„Zawsze mówię leśnikom, że las, w którym żyją dzikie zwierzęta jest ciekawszy niż las, w którym żyją same sosny”

Prof. Roman Andrzejewski 

Andrzejewski

Kilka dni temu, 10 października, zmarł w wieku 85 lat nestor polskiej ekologii – prof. Roman Andrzejewski. Niezwykły człowiek, wielce zasłużony dla ochrony przyrody i szeroko rozumianej ekologii. Warto poświęcić Mu kilka słów wspomnień…

 Czekam na pana o piątej rano…

Miałem szczęście poznać i znać Pana Profesora, który wywarł olbrzymi wpływ na moje życie, nie tylko zawodowe i na postrzeganie świata z perspektywy zwykłego człowieka zagubionego i pokornego wobec świata natury. Zajmuję się zawodowo ochroną środowiska od ponad 33 lat i zaczynając pracę w „Życiu Warszawy” gdzieś na początku lat 80-ych moja wspaniała szefowa, mistrzyni słowa, wielka Dama polskiego „dziennikarstwa ekologicznego” red. Iwona Jacyna (przyjaciółka profesora) namówiła mnie na wywiad z profesorem Andrzejewskim. Zadzwoniłem, zaproponowałem wywiad dla „Życia Warszawy” o ekologii w mieście na przykładzie wielkiej aglomeracji. Pan profesor zgodził się z zapałem, ale postawił warunek: to On wskaże czas i miejsce naszej rozmowy. Oddzwonił kilka dni później zapraszając mnie na spacer po Lesie Bielańskim o … 5 rano!

Cóż to był za spektakl!

Jakież to było przeżycie dla początkującego w tej dziedzinie dziennikarza. Jak ja mało dotąd wiedziałem, jak nic nie rozumiałem. Miasto jeszcze spało (proszę pamiętać, że to było ponad 30 lat temu), a my chodziliśmy po już obudzonym ze snu Lesie Bielańskim. Pan Profesor opowiadał o zieleni w Warszawie, uczył mnie rozpoznawania głosu ptaków, dostrzegał tropy zwierząt, tam gdzie ja nic nie widziałem (łoś!), mówił o korytarzach nawietrzających stolicę wzdłuż doliny Wisły, a gdy dotarliśmy nad jej zamglony o świcie brzeg – pokazywał mi znaczenie nieuregulowanej Wisły dla przyrody. Był fantastycznym przewodnikiem, z wielką wiedzą, ale i skromnością. Powiedziałbym: ujmujący Człowiek. Wędrowaliśmy w następnych dniach jeszcze wzdłuż Skarpy Warszawskiej i po Polu Mokotowskim, które było, jest i będzie jednym z „płuc” Warszawy. W ponurych latach schyłku PRL-u, gdy nie każdy miał odwagę protestować, prof. Roman Andrzejewski czynnie włączał się w działania społecznego ruchu ekologicznego, walcząc przede wszystkim przeciw zabieraniu Warszawie jej przyrodniczych, zielonych enklaw.

Ta niezwykła biała broda…

Pochodził ze starej szlacheckiej rodziny (herbu Nałęcz), był potomkiem uczestnika Sejmu Wielkiego, a Jego kultura osobista, postawa obywatelska, patriotyzm i takie zwykłe ludzkie umiłowanie przyrody (zwłaszcza lasu) było urzekające. I zaraźliwe. Zawsze, gdy byłem w Jego obecności i widziałem błysk w oku oraz ujmujący uśmiech (ta niezwykła biała broda!), kiedy opowiadał o przyrodzie, kojarzył mi się Pan Profesor z wielkimi polskimi ekologami, którzy przeszli do historii: prof. Goetel, prof. Szafer, prof. Kobendza i wielu innych. W kolejnych latach zawsze mogłem, jako już publicysta specjalizujący się w tej tematyce, liczyć na fachowy komentarz Pana Profesora, pomoc i wsparcie. Mawiał: niech pan idzie redaktorze do lasu, on pana nauczy rozumieć przyrodę i tam pozna pan fascynujący i dla nas ciągle nieodkryty świat natury. Chętnie się z panem i moimi studentami również wybiorę… 

Profesor? Ja jestem zwykłym „myszołapem”

Był przede wszystkim naukowcem (ponad 20 lat w Instytucie Ekologii Polskiej Akademii Nauk) ale i polityka upomniała się o Niego. W 1989 r. był uczestnikiem obrad podzespołu ds. ekologii Okrągłego Stołu i sygnatariuszem wypracowanego tam porozumienia. W latach 1989–1992 był wiceministrem w Ministerstwie Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, Głównym Konserwatorem Przyrody w rządzie pierwszego, demokratycznie wybranego premiera Tadeusza Mazowieckiego, a potem Jana Krzysztofa Bieleckiego. Wchodził w skład Rady Ekologicznej przy Prezydencie RP Lechu Wałęsie.
To jednak nie był Jego świat, podobnie jak dla wielu innych wielkich ludzi, którzy w pierwszych latach nowej, demokratycznej Polski zostali zaangażowani do jej politycznego, społecznego i gospodarczego naprawiania. Wolał pracę naukową. Mówił o sobie z sympatyczną autoironią, że jest takim zwykłym „myszołapem”, bo jako zoolog zajmował się przede wszystkim badaniami nad ekologią gryzoni. Jego wielką miłością była Puszcza Kampinoska. Przez bodaj dwadzieścia lat był przewodniczącym Rady Naukowej Kampinoskiego Parku Narodowego. Miał wielki dorobek naukowy i dydaktyczny. Jednym z 17 doktorów, którzy uzyskali tytuł naukowy pod Jego kierownictwem był m.in. wieloletni dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Wojciech Gąsienica-Byrcyn.
Gdy będzie pisana kolejna historia polskiej ochrony przyrody prof. Roman Andrzejewski będzie wspominany na jej kartach jako Wielka Postać. I będzie pamiętany, mimo, że współczesny świat pędzi tak szybko, że bezsensownie i zbyt łatwo zapomina o Mistrzach, Arcymistrzach, Autorytetach. Ja nie zapomnę… Dziękuję Panie Profesorze!

Krzysztof Walczak

WARTO PRZECZYTAĆ

 

 

Klub Publicystów Ochrony Środowiska EKOS,

przy Zarządzie Głównym

Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

Go to Top